Bóg do nas mówi

Jestem przekonan, że Bóg nieustannie komunikuje z nami, słucha nas i mówi do nas.
Tak, On słucha. Bardzo w to wierzę. Czy wysłuchuje? Tak, też w to wierzę. Wysłuchuje bardziej niż ktokolwiek.
A czy mówi do nas?
Tak, wierze, że tak. I malo tego, On dostosowuje sposób "mówienia" do nas.

Ktoś może się nie zgodzić. I O.K., ma prawo. Ale ja to widzę tak.
Kiedy jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, "słyszymy" Go raczej dobrze, tym bardziej jeśli unikamy czegoś co nie jest zgodne z naszym sumieniem, czegoś co mąci nasze wnętrze, co po prostu jest grzechem - mniejszym czy większym - zawsze grzechem.
Ale czasem nie jest tak łatwo.
Tracimy to wyczucie na "głos" Boży w nas. Czemu? Jak? Różnie. Odpuszczamy sobie czasem słuchanie, bo tak nam wygodniej, bo stawiamy na swoim, bo łatwiej, bo boimy się Mu zaufać, bo idziemy na kompromis, bo....jak wiele osób, tak wiele może być sposobów na stracenie wrażliwości na "głos" Boga w nas.
I co dalej?
Słowo Boże. Kościół. Przykazania.
Zawsze w zamęcie własnego sumienia można zrobić sobie rachunek sumienia bardzo, bardzo podstawowy - z przykazań, z nauczania Kościoła.

Ale jest i tak, że i to do nas nie dociera.
I tu dochodzę do sedna, do czegoś co mnie kiedyś zaskoczyło.
Bóg ostatecznie do człowieka mówi przez cierpienie.
I właśnie niekoniecznie jego własne.

Dziś mowa w Ewangelii o domu na skale, na piasku.
Ale jest mowa także o burzy.
Bóg nie mówi: człowiek zapanował nad burzą. Nie. Nad wiatrem, deszczem, burzą panuje tylko On, o czym mieli okazję przekonać sie uczniowie.
Czyli burze są, bedą, były.
Ale człowiek może zbudować dom na Skale. Może i pewnie nawet wskazane by tak zrobił.
Bo zawsze czekamy aż burze ustaną i jakoś potem się żyje. Tak, ale tylko do następnych burz, które okazują się coraz gorsze? Nie, to fundament jest coraz słabszy.

Ale wierzę, że każde doświadczenie, każde cierpienie jest ważne i ma sens. Trzeba to jednak odkryć samemu. Nikt mi nie może powiedzieć: zobacz, jest sens w tym taki a taki....Nie. To ja muszę to wiedzieć, moje serce musi skruszeć, bo może nie słyszałam wcześniej, i teraz Bóg wybiera taką drogę aby do mnie dotrzeć. Ale to ja mam odkryć co chce mi powiedzieć. Owszem, ktoś może doradzić, ale koniec końców, pozostanie to jedynie na poziomie mojej głowy, a nie serca.
A serce czasem trzeba rozbić cierpieniem....czasem. I lepiej swoim niż czyimś.

Komentarze