Rok Kapłański
Stefan Meetschen
Od czerwca 2009 do czerwca 2010 r. Benedykt XVI ogłosił Rok Kapłański. W ten sposób Papież chce nie tylko upamiętnić Świętego Proboszcza z Ars, który zmarł 150 lat temu, ale również zrobić coś dla księży. Pragnie przypomnieć im o ich powołaniu, obowiązkach i moralnym zaangażowaniu. Wielu ludzi na świecie może pomyśleć, że to niezły pomysł. O księżach często piszą negatywne nagłówki w prasie. Takie informacje dobrze się sprzedają. Ksiądz, który po prostu dobrze pełni swoją posługę, nie jest interesujący dla mediów. W mediach pracują ludzie, którzy mają podwójny interes w negatywnych newsach dotyczących księży: sprzedają przez to więcej gazet i mogą niszczyć wizerunek Kościoła.
W jakim świecie żyjemy w Polsce? Niektórzy księża muszą się bronić przed zarzutem tak zwanej współpracy z komunistami, podczas gdy osoby naprawdę odpowiedzialne za komunizm prowadzą wygodne i spokojne życie. Jest to paradoksalne, ale prawdziwe.
Muszę przyznać, że ja sam nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań w stosunku do księży. To osoby konsekrowane. I to je wyróżnia. Jest to konkretny fakt w niewidzialnym świecie. Ale kiedy staję twarzą w twarz z kapłanem, poza tą rzeczywistością widzę go również jako człowieka. W każdej pracy i w każdym zawodzie człowiek może być dobry lub nie. Znam bardzo kompetentnych księży, którzy są przyjaźnie nastawieni do ludzi i mają dla wszystkich otwarte serce. Ale znam i takich, od których przyjmę Komunię Świętą, ale nie kupiłbym od nich samochodu.
Najbardziej sceptyczny jestem wobec księży, którzy traktowani są jak „gwiazdy”. Bardzo często posiadają wysoki tytuł bądź wizerunek kogoś bardzo ważnego, jednak duch kapłański zdaje się nie być w nich za bardzo rozwinięty. Ja wolę „ukrytych” księży. Takich, którzy pełnią swoją posługę nie robiąc z tego przedstawienia. Takich, którzy są wierni Kościołowi i ludziom, bez mikrofonu i wielkich imprez. Lubię starszych księży, którzy cierpią, bo zostali odsunięci na bok, gdyż nie pasują do nowoczesnego systemu „zarządzania” parafią.
Solidaryzuję się również ze słabymi księżmi. Z tymi, którzy nie mają odwagi prezentować się w pewnych kręgach jako księża, gdyż się boją. Gdyż nie chcą, aby ich obmawiano. Myślę, że jest ich wielu. Może – zwłaszcza w tym Roku Kapłańskim – znajdą nową siłę i odwagę. Muszę przyznać, że zawsze jestem bardzo szczęśliwy kiedy widzę – na dworcu, ulicy lub w innym publicznym miejscu – księdza lub zakonnicę. Nawet jeśli zabrzmi to jak stary frazes: są oni prawdziwie znakiem obecności Chrystusa. Czyż to nie dziwne, że w naszej obrazkowej kulturze księża i osoby zakonne zdają się coraz bardziej znikać z codziennego życia? Ze coraz bardziej otaczają nas „Dody”. Szkoda, bo ten stan rzeczy tworzy pustkę w kulturze. Argument, że ksiądz ubrany po cywilnemu może być bliżej zwykłych ludzi, nie przemawia do mnie. Dlaczego miałbym się otwierać z pytaniami dotyczącymi duchowości przed osobą, która wygląda jak ktoś kto zamierza kupić piwo na stacji benzynowej? Kiedy idę do spowiedzi, nie idę do kumpla. Idę do osoby, która reprezentuje samego Chrystusa. Piwo mogę kupić sam.
Księża coraz bardziej starają się wyglądać jak świeccy, a świeccy chcą mieć coraz więcej władzy w Kościele – jak księża. Ten trend pochodzi z zachodniej Europy. Jest to zły trend. Na Zachodzie Kościoły są puste. Ludzie odchodzą z Kościoła. Być może winne temu jest pewne nieporozumienie. Pozycja w Kościele nie jest kwestią władzy, ale duchowego autorytetu. I nie ma powodu, aby go ukrywać. Zatem, jak widać, wciąż spodziewam się wiele po księżach.
Autor jest dziennikarzem niemieckiego tygodnika „Die Tagespost”
Komentarze
Prześlij komentarz