Kolejny dzień, pełen niespodzianek...

oczywiście zanim to miasto stanie się "moim" trzeba zobaczyć wiele, poznać wiele i chyba nigdy nie kończyć tego.
Ale dziś zaczęłam dość poważnie, bo od wizyty u patriarchy łacińskiego, czyli abp Fauad Twal,
który mało, że poczęstował nas kawą,
jest naprawdę jak ojciec. Pytał czy mamy co jeść, i wogóle jak sie czujemy...brak słów. Fotki tym
razem nie zrobilam ale bedzie na pewno kiedyś, a na razie pożyczam taką, na której widac jego piękny uśmiech.
Po południu poszłyśmy znów w różne miejsca...i tak: Wieczernik, Bazylika zaśnięcia Maryi (filmy), Klasztor Zbawiciela oo.
Franciszkanów.

Komentarze