Za celnikami i grzesznikami...Łk 15, 1-10

 Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. 

      Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. 
      Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? 
      A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła». 
      Powiadani wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. 
      Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? 
      A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam». 
      Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”. 

Dla mnie ten fragment Ewangelii mógłby spokojnie zakończyć się na pierwszym zdaniu.
Zawsze, kiedy robię sobie rachunek sumienia z mojej modlitwy, pojawia mi się od razu pierwszy problem: wielomówstwo. Tak, robię teraz publiczną spowiedź z mojej modlitwy, bo nie jest doskonała. 
Nie chodzi o ilość wypowiadanych słów. Chodzi o to, jak bardzo brakuje mi odwagi aby przestać myśleć i działać. Owszem, Bóg mówi przez natchnione teksty, przez teksty nie-natchnione, przez rozważania różańcowe, przez historię mojego życia codziennego, przez osoby spotykane na co dzień i od święta...Ale tak często brakuje mi odwagi aby ograniczyć moją inicjatywę modlitwy do zbliżenia się do Jezusa i słuchania. Tylko.
Może jestem bardziej faryzeuszem i uczonym w Piśmie niż grzesznikiem...

Komentarze