Chyba zaczynam się lenić w pisaniu. Coś tam wstawiam, bo mnie tu namawiają, jakby nie mieli co innego do roboty....hę?
No ale zauważam, że pisanie pomaga coś uporządkować, nawet jeśli to, co jest zapisywane jest jedynie małym co - nieco spośród wszystkiego co się dzieje i tam i tu, czyli tam, poza wzrokiem, i tu, w sercu, w duszy.
Jakoś chodzi mi po głowie (nie widać bo jest welon ;) kogut.
Ano, kogut.
Dziś chyba przyszedł czas, żeby o tym napisać.
Od kiedy przyjechałam do Jerozolimy zdumiewa mnie śpiew kogutów, eee, to chyba nazywa się pianie. Najciekawsze z tego, że nie widać ich, a słychać. I w ciągu dnia można usłyszeć pianie koguta przynajmniej kilkanaście razy. No, jak się słucha oczywiście, bo może się zdarzyć, że przyzwyczajenie już nie odróżnia tego dźwięku od innych.
Dziś, przy okazji mojej pierwszej wizyty w Kościele Gallicantu...
(Kościół św. Piotra in Gallicantu, niemal całkowicie ukryty za drzewami i zboczem góry “w miejscu piania koguta” stoi według tradycji tam, gdzie apostoł Piotr zaparł się Jezusa (Mk 14, 66-72) -"Pierwej nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz". Uważa się również, że współczesna budowla, wzniesiona na fundamentach kościoła z okresu bizantyjskiego i z czasów krzyżowców, stoi na miejscu domu najwyższego kapłana Kajfasza, do którego zaprowadzono pojmanego Jezusa (Mk 14, 53). Grota pod kościołem ma być miejscem, w którym Jezus był więziony. Niezależnie od przekonań religijnych warto odwiedzić ten kościół choćby tylko dla wspaniałego widoku z balkonu, skąd widać
Miasto Dawida, arabską wioskę Silwan i trzy doliny otaczające Jerozolimę).
...pomyślałam, że czas przyszedł na koguta. Tzn. bardziej na mnie.
Bardzo wierzę w to, że historia każdego człowieka ma sens, i cała "zabawa" polega na odnalezieniu go. Wtedy jest święty spokój. Nie? No bo nie denerwuje nas czasem robienie czegoś co jest bez sensu? Jasne, że denerwuje. Ale nie ma takich rzeczy. My nie widzimy w czymś sensu, to jest prawda, i to nas najczęściej zniechęca. I tu chyba jest trochę tak, jak kiedyś przyszło mi do głowy z budowaniem domu na skale. My najcześciej czekamy aż ustaną burze, a nie chce nam się zmienić miejsca, na którym budujemy, no bo mamy swój system wartości i już....Tak myśli pawłowy stary czlowiek (Kol 3, 9-10). I tak czekamy, aż ktoś nam pokaże sens.
Nowy człowiek zmienia siebie, zmienia fundament, zmienia sposób patrzenia. Przede wszystkim, nie boi się zrezygnować z dotychczasowego sposobu myślenia.
Sens nadajemy my temu co widzimy i robimy.... To jest trochę jak z doświadczeniem estetycznym. Patrzysz na jakieś dzieło sztuki i mówisz, że ono do Ciebie przemawia. A obok stanie ktoś inny i powie, że nie widzi nic, że nic nie słyszy, nic go nie porusza...to też jest doświadczenie estetyczne. (To takie nostalgiczne wspominanie pewnej pracy, którą było mi dane kiedyś napisać na temat doświadczenia estetycznego pośród moich ukochanych, niezapomnianych, florenckich pejzaży....ach...jak to dawno było).
Chodzi o to, że nasze wnętrze, to, co nosimy w sobie, określa najbardziej to, z czym się spotykamy.....
No dobra, wracam do koguta.
Już sobie kiedyś pomyślałam, że są ludzie, którym wystarczy przyjechać w te święte miejsca jedynie na kilka dni, i często może wracają odmienieni, bo "nałapali" tych łask, jak mogli najwiecej, jeszcze dla bliskich wystarczy ;).
A ja, biedny grzesznik, nie mam szans na szybkie nawrócenie. Mało, że jestem tu na czas nieokreślony, to w dodatku codziennie słyszę po kilkanaście razy pianie koguta...
I przychodzi mi taka myśl, że to łaska dla mnie, móc słyszeć to pianie. Bo zaraz przypomina się ten fragment: «Powiadam ci, Piotrze, nie zapieje dziś kogut, a ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie znasz». (Łk 22, 34)' Piotr zaś rzekł: «Człowieku, nie wiem, co mówisz». I w tej chwili, gdy on jeszcze mówił, kogut zapiał. A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra. Wspomniał Piotr na słowo Pana, jak mu powiedział: «Dziś, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz». Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał (Łk 22, 60-62).
No ktoś mógłby powiedzieć, że przesadzam. A mnie to pomaga. To jest dla mnie sens. I moje spojrzenie od wewnątrz na to zwykłe pianie kogutów.
Taki codzienny Jom Kippur, też z drobiem ;)
Jom Kippur (hebr. יוֹם כִּפּוּר - Dzień Pojednania) - jedno z najważniejszych świąt żydowskich o charakterze pokutnym. Żydzi przygotowują się do tego święta podczas dni pokuty dzielących go od Rosz ha-Szana (oba święta i dni między nimi określa się jako Jamim Noraim - Straszne Dni). W wigilię święta należy odbyć rytualną kąpiel w mykwie. W niektórych środowiskach praktykowane jest symboliczne biczowanie się. Częściej spotykany jest rytuał kapparot, polegający na ofiarowaniu koguta lub kury jako "zastępcy", który zostanie uśmiercony za winy ofiarującego, podczas gdy ofiarujący "dostąpi długiego życia w pokoju".
Religijni żydzi uczestniczą w wieczornym nabożeństwie (święto zaczyna się wieczorem) ubrani w tałesy (często także w białą suknię kittel). Nabożeństwo rozpoczyna przeniesienie zwojów Tory na bimę - podwyższenie w centrum synagogi. Trzykrotnie (u Żydów aszkenazyjskich) śpiewane jestKol Nidrei - uroczysta prośba o unieważnienie przyrzeczeń religijnych, które nie zostały dotrzymane. Przez cały dzień święta trwają w synagodze nabożeństwa obejmujące publiczne wyznawanie grzechów, wysławianie Bożego miłosierdzia, wspominanie zmarłych, wspomnienie świątyni jerozolimskiej.
Każdy żyd powinien prosić osoby przez niego skrzywdzone o przebaczenie. W święto obowiązuje ścisły post (zakaz spożywania wszelkich pokarmów i napojów). W tym dniu nie wolno także pracować, myć się, nosić obuwia skórzanego oraz podejmować współżycia płciowego.
Święto odzwierciedla ideę, że ci, którzy okazują skruchę i naprawiają błędy mogą dostąpić łaski przebaczenia.
Witam,
OdpowiedzUsuńpięknie tu.Sens.... to ja nie widzę sensu w tym co robię.Mam ogromna świadomość siebie ale już mnie dusi rola "kury domowej" mamo co dziś na obiad, ba jeszcze na dzis obiadu nie ma i słyszę mamo co jutro na obiad.... siedzę w domu, łapie depresję...ja która lubi ludzi, kontakty z nimi.... nie widzę sensu??? Mam się nauczyć pokory robiąc to co mnie mierzi??
Miriam, dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie do mnie..:) to dla mnie bardzo miłe i mam wrażenie, że nie jednorazowe...:)
OdpowiedzUsuńpowiem, że zdanie "czekamy, aż ktoś nam pokaże sens" - jakież to prawdziwe....tak przemieszałaś koguta z wrażeniami estetycznymi, że ciężko mi zebrać myśli..:) ale powiem Ci, że głęboko porusza mnie estetyka życia, przeżywania tego co wokoło i odbiór ten zewnętrzny - ma ogromny wpływ na moje wnętrze, stąd naprawdę działam wybiórczo..umiem ocenić co mi się podoba co nie..(oczywiście, że mierząc swoimi kategoriami; ale też wg których uczono mnie i wpajano mi - moich wewnętrznych wartości)i tak jak Ty opisałaś koguta: symbole zawarte w Ewangelii ale i te, które interpretuje mi życie dokoła ...odczytuję , a raczej staram się...a ile z nich pomijam....a może źle interpretuję? Serdeczności dla Ciebie..
Z tym doswiadczeniem estetycznym, no tak, troche zagmatwalam, ale to chyba dlatego ze nie pisze postow na brudno, ale od razu na blogu i czasem poprawiam jedynie bledy, choc najchetniej nie stosowalabym fontow polskich-juz takie przyzywczajnie, jak widac.
OdpowiedzUsuńNadawanie sensu to nie ocenianie wg mnie. To jakby odbijanie tego co nosimy w duszy....np. takie gotowanie, o jakim pisze Rybiooka - wiele rzeczy przychodzi nam o wiele latwiej jesli robimy je dla kogos kogo kochamy, kto jest dla nas wazny....a przeciez to moga byc zwykle rzeczy, bardzo zwykle na pozor, a nasze wnetrze je przemienia. Potrzebujemy innych, ale nie dla nadania sensu, ale dla wydobycia z nas tego o czym sami czasem nie wiemy ze istnieje....tak wierze.
...jestem w takim samym położeniu jak Rybiooka..ostatnio moje dziecko pyta mnie "..mamo a jak pójdziesz do pracy to jak to będzie..jak ja przyjdę ze szkoły a Ciebie nie będzie w domu"? ...
OdpowiedzUsuń...to jest mój tymczasowy sens...tak to postrzegam...chociaż wirtualny kontakt nie zastąpi tego fizycznego to jednak mam w życiu i ludzi i rzeczy - które nadają mu sens...
Sensem życia człowieka jest przyjęcie lub odrzucenie daru życia otrzymanego przy spłodzeniu; przyjęcie życia za cel staje się sensem, sensem budowania tego co do życia potrzebne.
OdpowiedzUsuńBuduj więc wybierając za cel życie pozostawiając umarłym grzebanie umarłych.
Syneloi ale zagmatwałeś ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście robię to dla tych których kocham, ale przychodzą chwile zwątpienia, przesytu...
Pozdrawiam