tak trochę poważniej
Kwartet bliskowschodni apeluje o powrót do rozmów | |
Kwartet bliskowschodni wezwał w czwartek Izrael do zaprzestania rozwijania osadnictwa na okupowanych terytoriach Zachodniego Brzegu, co umożliwi powrót do negocjacji pokojowych z Palestyńczykami. Na szczeblu politycznym trwa batalia o wznowienie rozmów pokojowych. Najboleśniejszą, najbardziej kontrowersyjną kwestią jest w tej chwili sprawa zamrożenia rozbudowy żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu i w Jerozolimie Wschodniej. Jak jednak żyje się mieszkańcom tych miejsc, o których trąbią media? Osiedla, o których mowa, mają wiele postaci i rozmiarów. Są wśród nich regularne, obronne kolonie, położone na odległych terytoriach palestyńskich, są pojedyncze zagrody w dolinie Jordanu, czy też pokryte zielenią miasteczka połączone siecią komunikacji miejskiej z Tel Awiwem, są wreszcie ogromne dzielnice mieszkaniowe Wschodniej Jerozolimy. Ale osiedle Givat Ze’ev, wtopione malowniczo w pofałdowaną równinę, 10 minut jazdy samochodem od północnych przedmieść Jerozolimy, jest w większym stopniu zbiorową sypialnią niż ideologicznym posterunkiem. Powstało, jak wszystkie inne osiedla, z pogwałceniem prawa międzynarodowego, na terenach okupowanych od 1967 r. Jego lokalizacja jest strategicznie ważna – nieopodal przebiega wcinająca się na 20 km w głąb Zachodniego Brzegu izraelska autostrada nr 443, która łączy Tel Awiw z Jerozolimą. Givat Ze’ev liczy 12 tysięcy mieszkańców, z których większość reprezentuje mocno liberalne poglądy, wyjąwszy satelicki, ortodoksyjny fragment osiedla za zachodnim obrzeżu. Jest to piąte co do wielkości osiedle i jedno z najszybciej się rozwijających. Znajduje się tu sześć szkól podstawowych i jedna średnia. 35 % mieszkańców stanowią ortodoksyjni Żydzi. Mimo że Izrael zgodnie z wymogami tzw. „mapy drogowej” zgodził się zamrozić budowę osiedli, w Givat Ze’ev wydano zgodę na budowę 750 lokali mieszkaniowych, z czego połowa jest obecnie niemal ukończona i czeka na swoich pierwszych lokatorów. Właściwie trudno odróżnić to osiedle od zwykłego izraelskiego miasta; jego charakter zdradza jedynie nierzucający się w oczy posterunek przy zamykanej bramie, przez którą wjeżdża się na teren osiedla. Panuje tu przyjazna małomiasteczkowa atmosfera. Młodzi i starzy kręcą się wzdłuż alei sklepów i kafejek przy głównej ulicy, centrum medyczne i fryzjer pracują pełną parą. Mimo że izraelski ruch osiedleńczy narodził się jako droga umocnienia suwerenności okupowanych terytoriów, w rozmowach z mieszkańcami trudno wychwycić jakiekolwiek polityczne motywy ich obecności tutaj. Przeciwnie: ludzie mówią o tym, że życie tu jest niedrogie, że to dobre miejsce do wychowywania dzieci, że dobra komunikacja, dzięki autostradzie 443 i innym przelotowym drogom dostępnym dla Izraelczyków. „Przyjechałem tu 14 lat temu, żeby cieszyć się jakością życia” – mówi Yuval. – „Mieszkania są tanie, powietrze doskonałe. Do miasta niedaleko, ale można się tu czuć jak na wsi”. Wszyscy mocno podkreślają swoje prawo do życia w miejscu, które uważają za część Izraela prawnie zdobytą na drodze podboju. Jeden starszy pan zaznacza, że tu jest Zachodni Brzeg, ale „tylko na papierze, nie w rzeczywistości”. Ale gdy ich zapytać, czy są przygotowani na to, by opuścić swoje domy, gdyby to miał być warunek ugody z Palestyńczykami i powstania ich niezależnego państwa, większość odpowiada, że owszem, jak najbardziej, pod warunkiem godziwej rekompensaty. Widać jednakże głębokie zwątpienie, czy pokój w ogóle jest możliwy, albo Givat Ze’ev i inne osiedla mogłyby zostać poświęcone dla utworzenia państwa palestyńskiego. Od czterdziestu lat rząd izraelski wspiera żydowskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu, którego obszar silnie jest związany z tradycjami judaistycznymi i w którym od chwili, gdy kontrolę przejęła tu Jordania w 1948 r., mocno zaznaczyła się obecność Żydów. Obecnie państwo zapewnia fundusze rozwojowe i infrastrukturę, a także bezpieczeństwo, którego strzeże wojsko. Od 1967 r. żydowska populacja w osiedlach wzrosła od zera do 300 tysięcy na Zachodnim Brzegu i do 200 tysięcy we Wschodniej Jerozolimie. Liczby te rosną o 5% w skali roku od czasy, gdy Izrael podpisał porozumienia w Oslo w 1993 r., pomimo zastrzeżenia, że ani to państwo, ani Palestyńczycy nie podejmą żadnych działań przed osiągnięciem ostatecznego porozumienia. „Stany Zjednoczone nie akceptują dalszego osadnictwa izraelskiego. Stoi ono w sprzeczności z już osiągniętymi uzgodnieniami i osłabia działania na rzecz zaprowadzenia pokoju. Nastał czas, by temu osadnictwu położyć kres” – powiedział prezydent Obama w Kairze w czerwcu. Premier Izraela Benjamin Netanjahu mocno sprzeciwia się tej nowej, twardszej linii, a jednym z jego argumentów jest, że należy pozwolić osiedlom na „naturalny rozwój”. Innymi słowy, młoda generacja Żydów nie może być przyduszona – młodzi będą chcieli zakładać rodziny, będą potrzebowali mieszkań, synagog, przedszkoli, które należy im wybudować. W przypadku Givat Ze’ev, w dolinie Ha’ayolot w szybkim tempie prowadzone są nowe budowy, na terenach skonfiskowanych palestyńskim wsiom, których mieszkańcy nazywali ten obszar Wadi Salman. Prace zaczęły się w 1999 r., ale w 2000 r. zatrzymała je druga palestyńska intifada. Zbocza doliny zwieńczone są palestyńskimi domami. Ciągnie się ona na zachód od głównej części osiedla, zajmującego jej środkowy obszar; nowe domy dla osadników widoczne są w odległości ok. 700 m. od centrum. Dojazd do tego miejsca krętą drogą – to ok. 2,5 km. Budowa Agan Ha’ayalot, jak nazywa się nowa dzielnica, zakończona została w 2008 r., gdy postawiono odcinek bariery, która ciągnie się serpentynami przez całą dolinę, głęboko wcinając się w skały. „To nie ma nic wspólnego z naturalnym rozwojem, to dramatyczna ekspansja nowej populacji” – mówi Hagit Ofran z izraelskiej organizacji Peace Now, która prowadzi akcje skierowane przeciwko osadnictwu. Ofran tłumaczy, że każdy nowy żydowski dom na Zachodnim Brzegu podnosi koszty osiągnięcia „rozwiązania dwupaństwowego”(two-state solution). „Powinniśmy prowadzić rozmowy z Palestyńczykami i pracować nad porozumieniem, a nie wznosić kolejne przeszkody, takie jak to” -podkreśla. Netanjahu odrzuca wszystko poza ewentualnym „ograniczeniem” osadnictwa. Z kolei prezydent Mahmud Abbas twierdzi, że jakakolwiek rzeczowa rozmowa nie jest możliwa bez zupełnego zamrożenia rozbudowy. (Tłumaczenie i opracowanie: Anna Pawlikowska) |
Komentarze
Prześlij komentarz