Niedziela - nie niedzielna

Stwierdzam, że nie nadaje się tu...
Jestem zbyt zacofana, zbyt konserwatywna, nie wiem...uwsteczniona, przywiązana do tradycji, do sacrum w Kościele, do CELEBROWANIA liturgii a nie "klepania" czegoś, co ja już nie nazwę modlitwą, do świadomości OBECNOŚCI Jezusa w Najśw. Sakramencie, do wspólnoty liturgicznej.....


   No i nie nadaję się tu, tu, do Kościoła Ormiańskiego, bo nic nie rozumiem z liturgii, bo nie wiem kiedy wstawać i po co i kiedy siadać, i po co...jasne, ktoś powie że powinnam się douczyć, zawsze jednak pozostanie kwestia języka i widok innych, którzy i tak robią co chcą, kiedy chcą i jak podczas liturgii...I wcale nie chodzi o jakąkolwiek uniformizację.W końcu wspólnota to wspólnota, a nie można nazwać wspólnotą jakiegoś tworu, którego członkowie czy uczestnicy robią w jednym momencie coś zupełnie innego (upraszczam, bo wspólnota nie ogranicza się do tego)A, i niech nikt nie pomyśli, że jestem przedsoborowa, nic z tego.


   Bo trafia mnie...kiedy widzę jak ludzie robią pranie w niedzielę, sprzątają dom, ścierają kurze w Kościele (co niedzielę, a nie dlatego, że nagle się nakruszyło). Pomijam już, że ulice są pełne ludzi bo sklepy są otwarte i wśród muzułmanów i wśród żydów, bo biorę poprawkę, że to ja tu przyjechałam, i ode mnie się oczekuje, (lub nie), przystosowania, otwarcia na styl życia tutaj. Tak, ale uważam, że są granice. Jakie? No właśnie...Raczej takie same jakich już nie doświadczałam od jakiegoś czasu  i  w Polsce, ani w miejscach takich jak kościół, czy kaplica zakonna (nie piszę gdzie, więc proszę nie wyciągać wniosków, a jeśli to tylko na swoją odpowiedzialność), a już nie wspomnę o "uświęceniu" (jakieś archaiczne słowa używam? nie dla mnie) takiego dnia jak Niedziela. 


   Po co wymagać od kogoś chodzenia do Kościoła, skoro niedziela jest takim samym dniem jak inne i można pójść do Kościoła w inny dzień. A więcej pożytku będzie z wyspania się, bo to jedyny dzień wolny czasem, pobycia z rodziną...- oczywiście to nie moje przekonania.
W Kościołach się gada, wchodzi wszędzie, tak, właśnie, że napiszę, że przyjmuje się Komunię Św. na rękę - bo jestem przeciwna temu? Nie, nie jestem. Jestem przeciwna bezrozumnemu naśladowaniu pseudo postępu. Jak ktoś wie dlaczego tak robi to niech robi. Ale jak ma wątpliwości, czy w ten sposób oddaje większą część Ciału Pana, to niech tak nie robi.
Jak patrzę na zachowanie osób u nas w kaplicy adoracji, to naprawdę żal mi się taki w sercu zbiera, jak wiele jest ignorancji. Można rozpoznać ludzi, którzy naprawdę nie wiedzą przed Czym stoją - przed Kim, bo i tak się zdarza, że widząc Monstrancję z Najśw. Sakramentem, pytają co to jest. Jak wyjaśnić? I myślę sobie jak bardzo brak nam św. Pawła na dziś. Ale oni często przepraszają, że nie zdjęli czapki.


   Ale są i przypadki ludzi, jak ja to nazywam, którzy się panoszą w Kościele, jakby byli u siebie, ale tylko u siebie. I teraz kolejny kij w mrowisko, bo uderzam w siebie samą. Już w Polsce zauważyłam jakim anty-przykładem zachowania sacralności lub choćby szacunku do miejsca są osoby Kościoła, księża i zakonnice. (Mała uwaga: odróżniam słowo zakonnice od słowa siostry zakonne, a różnica polega na różnicy jaka jest w zachowaniu i stylu życia tych osób). Mały przykład z życia: kiedy wchodzą do naszego Kościoła osoby, które wbrew wyraźnemu zakazowi robienia zdjęć w kaplicy adoracji, starają się je zrobić, staramy się temu zapobiec. I udaje się, nawet jeśli czasem nas uprzedzą i zrobią, to nic to...nie chodzi o to, że niszczy się Tryptyk, czy, że flesz szkodzi monstrancji, tak jak jest to chyba w Kaplicy Jasnogórskiej. Chodzi o osoby, które się modlą, aby im nie przeszkadzać. Bo osób chcących robić zdjęcia jest baaardzo dużo.
   No i największą trudność stanowią niestety księża i zakonnice. Na przykład: trwa Droga Krzyżowa, ludzie skupieni (nie będę "podkolorowywać" sytuacji, po prostu się modlili), a ksiądz co robi? Klęka przed wszystkimi i wystrzela ze swoim super nowoczesnym wielkim aparatem. No comments.
Druga (z wielu) sytuacja: przede mną dwie siostry zakonne modlą się już od jakiegoś czasu. W pewnym momencie jedna odwraca się i wyciąga aparat z torby, więc korzystam z tego, że odwróciła się w moją stronę i pokazuję jej zakaz robienia zdjęć na drzwiach wejściowych, bo nie wiem jakim językiem mówi, i aby nie przeszkadzać innym. Jaka jest reakcja? Nie wspomnę o minie zakonnicy (!), siada, nie robi zdjęcia. Coś tam zagadała do siostry obok. Po czym wychodzi na środek kaplicy, przed wszystkie osoby modlące się i strzela  z flesza. No comments. Zakonnica.
Tak sobie kiedyś pomyślałam na temat może błahy, patrząc na osoby w kaplicy (jeszcze w Polsce, a potem i tu), że bez najmniejszych ceregieli i skrupułów przechodzi się przed twarzą innych, którzy modlą się w tym momencie, jakby nie można było obejść ich naokoło. Ale jakby tak stał przed kimś włączony telewizor, i tak by przejść komuś kilka razy, albo gdyby rozmawiać na ważny temat z ważną dla nas osobą, a ktoś by sobie tak przechodził między nami, byłoby O.K.? Jak dla mnie to wynika z samej kultury w zachowaniu, że nie przechodzi się między osobami rozmawiającymi ze sobą. A tu?  Brak kultury  czy brak wiary?
Że czasem niemożność, to rozumiem, nie zabijajmy się teraz po ścianach, bo to też byłaby przesada. 


Nie ma świętości. Nie ma. Świętych "zdejmuje się z obrazka "(http://www.list.media.pl/nr-10-2009-trudne-czasy-dla-pokory/w-jadwiga-jadaa-bueczki-czyli-wici-schodz-z-obrazkw/ ). Dlaczego? Bo my już nie mamy siły wznosić się do świętości. Łatwiej ich zdjąć z ołtarza. Oni byli tacy jak my przecież. Tak naprawdę?
I teraz ile osób czytając żywoty świętych powie: chcę tak żyć! Nie, odkryje, że nie ma się co martwić, bo oni mieli wady jak my, grzechy jak my, może nawet większe...a są świętymi. To albo oszustwo Kościoła, albo co?


No właśnie.
Ojej, wiem, zaczęłam od mojego, dzisiejszego podwórka a skończyłam na temacie, który nie ma końca.


No bo niedziela dla mnie to czas naprawdę święty, inny, oddzielony od innych dni tygodnia swoją przestrzenią OBECNOŚCI Boga, żeby dziś był dzień szczególnie z NIM.

Komentarze

  1. no i dołożyła siostra do pieca :)dobrze ! dobrze ! a ja dostałam po łapach :) dziękuję !
    myślę podobnie a jednak musiałam to przeczytać by zrezygnować z prasowania które właśnie miałam zamiar uskutecznić

    Życzę wiele pięknych niedziel i niegasnącej pasji i radości .
    Anna / niebieska /

    OdpowiedzUsuń
  2. No i właśnie po to Ty tam jesteś !!!

    A twoja wiara jest dla wielu bardzo budująca. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne to, co piszesz... Od razu przyszło mi na myśl zdanie z wczorajszej Ewangelii: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?"

    OdpowiedzUsuń
  4. Uściski z niedzielnego (jeszcze przez 15 minut :) Krakowa. Przeczytałam, zrobiłam rachunek sumienia i nie wypadł najlepiej. Ale warto było. kasia ml

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu jest Ziemia Swieta...a ludzie ? Chyba tez ale nie na sposob polski...pamietaj jednak aby nie "rzucac perel przed swinie"...glowa do gory...Jezus TU byl:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki,szkoda,że anonimowo...a świętość nie ma względu na pochodzenie, nawet jeśli jest się w tak zwanej Ziemi Świętej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak. to wszystko też mnie boli. jak wszyscy udają się na "mszę" do parafii pod wezwaniem "św. Tesco". A jak już się zdarzy raz czy drugi, że przypadkiem wstąpią do Miejsca Świętego, to nawet uklęknąć nie chcą, przykucając delikatnie by swego ubrania nie wybrudzić. A gdy nadchodzi czas Uczty to pierwsi biegną do Stołu Pańskiego, bo a nuż zabraknie dla nich.

    Ale cóż nie krytykujmy już. Bo gdy tak będziemy krzyczeć, to nie zwrócimy uwagi, że belka drewniana z oka nam wystaje.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzieki za to co napisales, Panie Adamie.
    Moze tylko wyjasnie, ze nie chodzi o krytykanctwo, ale wlasnie o krytyke, do ktorej podstawa jest dla mnie krytyczne podejscie do siebie samej. Jak ja uzurpuje sobie prawo do takiej wypowiedzi, ktos rownie dobrze moze ustosunkowac sie do np. mojego bloga, i wcale niekoniecznie pozytywnie...Natomiast jest to krytyczne podejscie do sytuacji, nie do konkretnej osoby, ktorej w ten sposob wyrzadza sie krzywde. Jakby moja belka w oku miala byc przeszkoda w nazywaniu zla-zla zlem, nie sluzylaby ona ku mojemu nawroceniu, ale bylabym zaslepiona.A mysle, ze o wiele latwiej "nie zauwazac" pewnych spraw, bo jak sie o tym mowi to czlowiek staje sie niewygodny dla innych...Jezus nie byl wygodny dla innych (choc nie smiem sie porownywac do Niego,ale wlasnie On jest dla mnie wzorem do nazywania rzeczy po imieniu).I w koncu to jest moj blog, a jak ktos zauwazyl, jest to miejsce gdzie autor ma prawo wyrazac w wolnosci swoje slowa (odpowiedzialnej wolnosci, biorac pod uwage milosc blizniego).
    Czasami po takich wypowiedzianach slysze od innych; dobrze, ze o tym powiedzialas, napisalas, bo ja nie mialam odwagi.I ja jej nie mam wiekszej od innych, ale nie potrafie przymknac oczu, tym bardziej, ze calym sercem kocham Kosciol, kaplanow, moje wlasne zgromadzenie, i nie oczekuje zmiany z dnia na dzien ale ufam, ze trzeba zajac jasna postawe wobec rzeczywistosci, czego czasem ludziom Kosciola (a sa nimi wszyscy ochrzczeni) raczej brak, nieprawdaz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Droga Miriam, ja nie miałem zamiaru krytykować tych co krytykują. Ostatnie zdanie mej wypowiedzi poprzedniej znaczy: "Tak, dobrze ze nakrzyczałem na tych co niedzieli nie świętują, ale zaraz, zaraz, czyż ja czasami nie postępuję podobnie...?"

    To tylko takie małe upomnienie mnie samego, nikogo więcej.
    To jest Twój blog, masz racje. Pięknie w nim wyrażasz wolność słowa.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziekuje Ci. Moze po prostu odpowiedzialam na to co przez niektorych nie zostalo wypowiedziane na glos. A ja zawsze podziwiam ludzi, ktorzy wyrazaja to co mysla.I dlatego dziekuje Ci bardzo, bardzo. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz