Z "szarej" codzienności

Szarej?
chyba nie istnieje taki kolor w Jerozolimie...no chyba, że spojrzy się na kurz książkowy w mojej bibliotece ;)
Codzienność tu jest jak suk arabski, przyprawia o zawrót głowy...niekoniecznie tylko kolorami, czy zapachami, ale i niespodziankami. To chyba taka charakterystyka życia Jerozolimskiego. Pełno cudów na każdym kroku...
Wczoraj miał miejsce jeden, choć jeszcze niepełny i trochę wahałam się czy wspominać o tym czy nie...ale wspomnę. Otóż czekamy na inne mieszkanie, bo nasza wspólnota za jakiś czas będzie liczyła  4 a nie tylko dwie siostry. Stąd nasze naleganie na trochę więcej miejsca...Niestety trzeba poczekać, bo mieszkanie wymaga gruntownego remontu. I okazało się, że tymczasowo nasz Egzarcha udostępni nam jedno małe mieszkanie.
Kiedy weszłam wczoraj do niego, to trochę byłam zaskoczona stanem i małością mieszkania...Ale, ale powoli, powoli, wychodząc na jedną, potem drugą stronę tarasu, bo mieszkanie jest na szczycie budynku, a nie na parterze jak nasze dotychczasowe lokum, zaczęłam dostrzegać małą szansę na...pustelnię;).
I zrodziła się myśl, coby nie stresować sióstr, które przyjadą takim niedokończonym mieszkaniem, w połowie zburzonym...mogę na ten czas czekania przenieść się tam ja.
A skąd taka myśl?
Myślę, że zdradzę to dopiero jak się tam rzeczywiście przeniosę ;)

A że na tym nie koniec cudów, to dodam, że właśnie jakimś cudem skontaktowali się ze mną ci - http://ekspedycjajerozolima.pl/ - szaleni ludzie i udało mi się znaleźć im nocleg w Jerozolimie u kochanych Ojców Franciszkanów!

Komentarze