Ziemio, ziemio spotkań, obietnic, wielkiego bólu i bezwzględności.
Ziemio nadziei pielgrzymowania ku niebieskiemu Jeruzalem.
Ziemio, teraz jakoś moja, przez tę chwilę, ten krótki czas jaki mi został...
Ponad rok temu, przed moim wyjazdem do Jerozolimy, byłam w szpitalu w Warszawie na Oiomie.
Nie, nie byłam chora. Poszłam odwiedzić jedną osobę.
Nie znałam tej osoby. Nie znałam osobiście, ale była bardzo obecna w moich modlitwach.
"Poznałam" ją dzięki mojemu znajomemu, który pokazał mi kiedyś zdjęcia z jego pierwszych ślubów zakonnych. Grała tam na flecie bocznym. To było już ok. 6 lat temu.
Potem zobaczyłam ją z daleka na rekolekcjach w parafii św. Jakuba w Warszawie, głoszonych przez brata Morisa. Była w grupie śpiewającej i też grała na flecie....
Spotkałam wiele osób w ciągu moich studiów, które znały ją, słyszały o niej.
Kiedy przyjechałam do Jerozolimy, byłam zaskoczona, bo także tu spotkałam osoby, które ją znały.
Kiedy wiosną 2009 roku, pewnego niedzielnego popołudnia pojechalismy ze znajomym do szpitala, nie spodziewałam się, że nie skończy się ta historia na wizycie w szpitalu. Choć w sumie już nigdy więcej jej nie spotkałam.
Monika Brzoza, zmarła 29 października tego roku. Miała 37 lat.
Dzis posłuchałam audycji z jej udziałem i postanowiłam napisać kilka słów...
Komentarze
Prześlij komentarz