Czas Świąteczny...
tak na szybko i krótko, bo ten czas jeszcze trwa. Ale to jakby ktoś pytał co robimy, czy co robię.
W te święta nie miałam zamiaru wybierać się na Pasterkę do Betlejem, po zeszłorocznym doświadczeniu chaosu bardziej a nie modlitwy i zmęczenia...no i niemożnością dostania się do Groty na spokojniejszą i dłuższą modlitwę.A, że bardzo tęskniłam za polskimi świętami, wybrałam się na Wigilię do ss. Elżbietanek, do Nowego Domu Polskiego tu w Jerozolimie. Siostra Nimfa z s. Gabrielą pojechały do Betlejem na Pasterkę, a s. Cecilia miała iść spać. No a ja postanowiłam zostać na Pasterce u Sióstr polskich. Ale jednocześnie jakoś tak myślałam, że chyba jednak wybrałabym się jakoś do Betlejem, ale czekałam na jakąś okazję.
Po niezbyt długiej, ale okraszonej śpiewaniem kolęd kolacji wigilijnej, posprzątałyśmy i spotkaliśmy się na ciastku w refektarzu sióstr z tymi, którzy pozostali w domu, bo jednak znaczna część wspólnoty poszła do Betlejem. O 24.00 rozpoczęliśmy Pasterkę, a po Pasterce...No właśnie, udało się, z czego jestem niezmiernie szczęśliwa, pojechać do Betlejem. Zajechaliśmy w czwórkę, oddaliśmy samochód tym co wracali do Jerozolimy po głównej Mszy celebrowanej przez Patriarchę, a sami poszliśmy do Bazyliki Narodzenia. Udało nam się dostać do Groty Narodzenia, a nawet więcej, udało mi się uczestniczyć w Eucharystii sprawowanej przez ojca gwardiana, o.Stefano, a koncelebrowanej przez trzech polskich kapłanów.
No łaska niesamowita...sercem starałam się ogarnąć wszystkich, bo głowa i tak by nie pomieściła wszystkich.
Zaraz po tej Mszy do groty wchodził Patriarcha na kolejną Mszę.
Zachciało nam się jeszcze odwiedzić Pole Pasterzy, ale jak to się mówi, pocałowaliśmy klamkę, bo już było nieczynne (było ok. 3.00 rano).
Wróciłam do domu dość wcześnie, bo ok. 4.30, ale niestety to spowodowane jest atrakcją przejścia przez check point między Autonomią Palestyńską, do jakiej należy Betlejem a Izraelem. Ale było spokojnie.
No a na drugi dzień trochę odespania i na Mszę Bożonarodzeniową w naszym Kościele, czyli po ormiańsku.
Niestety dowiedzieliśmy się, że dokładnie w noc Bożego Narodzenia zginęły w wypadku samochodowym trzy siostry franciszkanki z Góry Błogosławieństw, jadąc właśnie na Pasterkę do Betlejem.
Po południu w dzień Bożego Narodzenia wyszłyśmy z s.Nimfą na spacer i zwiedzanie różnych Kościołów pod względem żłóbków. Ale, jako, że s.Nimfa nie znała jeszcze innych kilku miejsc poza żłóbkami, takich jak Sadzawka Bethesda czy Lithostrotos, zobaczyłyśmy niewiele żłóbków, natomiast zeszło nam wiele czasu...stąd pewnie będzie jeszcze ciąg dalszy zwiedzania żłóbków, a wśród świątecznych zdjęć można znaleźć niekoniecznie takie, które tam tematycznie pasują.
W niedzielę miałam zamiar uczestniczyć w Eucharystii odpustowej w Kościele św.Szczepana OO. Dominikanów, jednak po godzinnym oczekiwaniu na rozpoczęcie Mszy z powodu transmisji do Francji, dałam za wygraną i wróciłam do domu z postanowieniem świętowania tego męczennika w innym miejscu. Po południu, z s.Cecylią zeszłyśmy do Doliny Cedronu (prawie) i tam uczestniczyłyśmy w liturgii przygotowanej przez braci franciszkanów w miejscu męczeństwa św.Szczepana.
Jutro będziemy świętować s.Sylwestrę ze Starego Domu Polskiego, u SS.Elżbietanek, a potem u nas wieczorem, będzie miała mijsce Adoracja i zakończymy Stary a rozpoczniemy Nowy Rok 2011 Eucharystią, którą odprawi nasz Egzarcha Ormiański, ale w naszym łacińskim rycie.
W te święta nie miałam zamiaru wybierać się na Pasterkę do Betlejem, po zeszłorocznym doświadczeniu chaosu bardziej a nie modlitwy i zmęczenia...no i niemożnością dostania się do Groty na spokojniejszą i dłuższą modlitwę.A, że bardzo tęskniłam za polskimi świętami, wybrałam się na Wigilię do ss. Elżbietanek, do Nowego Domu Polskiego tu w Jerozolimie. Siostra Nimfa z s. Gabrielą pojechały do Betlejem na Pasterkę, a s. Cecilia miała iść spać. No a ja postanowiłam zostać na Pasterce u Sióstr polskich. Ale jednocześnie jakoś tak myślałam, że chyba jednak wybrałabym się jakoś do Betlejem, ale czekałam na jakąś okazję.
Po niezbyt długiej, ale okraszonej śpiewaniem kolęd kolacji wigilijnej, posprzątałyśmy i spotkaliśmy się na ciastku w refektarzu sióstr z tymi, którzy pozostali w domu, bo jednak znaczna część wspólnoty poszła do Betlejem. O 24.00 rozpoczęliśmy Pasterkę, a po Pasterce...No właśnie, udało się, z czego jestem niezmiernie szczęśliwa, pojechać do Betlejem. Zajechaliśmy w czwórkę, oddaliśmy samochód tym co wracali do Jerozolimy po głównej Mszy celebrowanej przez Patriarchę, a sami poszliśmy do Bazyliki Narodzenia. Udało nam się dostać do Groty Narodzenia, a nawet więcej, udało mi się uczestniczyć w Eucharystii sprawowanej przez ojca gwardiana, o.Stefano, a koncelebrowanej przez trzech polskich kapłanów.
No łaska niesamowita...sercem starałam się ogarnąć wszystkich, bo głowa i tak by nie pomieściła wszystkich.
Zaraz po tej Mszy do groty wchodził Patriarcha na kolejną Mszę.
Zachciało nam się jeszcze odwiedzić Pole Pasterzy, ale jak to się mówi, pocałowaliśmy klamkę, bo już było nieczynne (było ok. 3.00 rano).
Wróciłam do domu dość wcześnie, bo ok. 4.30, ale niestety to spowodowane jest atrakcją przejścia przez check point między Autonomią Palestyńską, do jakiej należy Betlejem a Izraelem. Ale było spokojnie.
No a na drugi dzień trochę odespania i na Mszę Bożonarodzeniową w naszym Kościele, czyli po ormiańsku.
Niestety dowiedzieliśmy się, że dokładnie w noc Bożego Narodzenia zginęły w wypadku samochodowym trzy siostry franciszkanki z Góry Błogosławieństw, jadąc właśnie na Pasterkę do Betlejem.
Po południu w dzień Bożego Narodzenia wyszłyśmy z s.Nimfą na spacer i zwiedzanie różnych Kościołów pod względem żłóbków. Ale, jako, że s.Nimfa nie znała jeszcze innych kilku miejsc poza żłóbkami, takich jak Sadzawka Bethesda czy Lithostrotos, zobaczyłyśmy niewiele żłóbków, natomiast zeszło nam wiele czasu...stąd pewnie będzie jeszcze ciąg dalszy zwiedzania żłóbków, a wśród świątecznych zdjęć można znaleźć niekoniecznie takie, które tam tematycznie pasują.
W niedzielę miałam zamiar uczestniczyć w Eucharystii odpustowej w Kościele św.Szczepana OO. Dominikanów, jednak po godzinnym oczekiwaniu na rozpoczęcie Mszy z powodu transmisji do Francji, dałam za wygraną i wróciłam do domu z postanowieniem świętowania tego męczennika w innym miejscu. Po południu, z s.Cecylią zeszłyśmy do Doliny Cedronu (prawie) i tam uczestniczyłyśmy w liturgii przygotowanej przez braci franciszkanów w miejscu męczeństwa św.Szczepana.
Jutro będziemy świętować s.Sylwestrę ze Starego Domu Polskiego, u SS.Elżbietanek, a potem u nas wieczorem, będzie miała mijsce Adoracja i zakończymy Stary a rozpoczniemy Nowy Rok 2011 Eucharystią, którą odprawi nasz Egzarcha Ormiański, ale w naszym łacińskim rycie.
Komentarze
Prześlij komentarz