Jesiennie prawie już

Dziś z małą częścią naszej wspólnoty udało nam się wyjechać za miasto. Ale ja nie należałam do tych, którzy poszli na spacer. Zabrakło mi słońca, które rozjaśniłoby kolory jesienne, jeszcze nie wybrzmiałe zbyt intensywnie.
Zauroczył mnie płomień w kominku i miłe towarzystwo...i pozostałam gawędząc spokojnie o wszystkim i o niczym. Wspominając. Dobrze jest jednak wyrwać trochę z codzienności chwile żeby spotkać się z innymi. Tak po prostu. Bez biegania.

Czasem osoby dopytują, bo nie napisałam jasno czym się zajmuje już teraz będąc w Polsce. A ja po prostu już od kwietnia, właściwie od Niedzieli Palmowej, służę siostrom w mojej wspólnocie jako siostra odpowiedzialna...jak to się mówi po zakonnemu: przełożona. Tak, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu.
Doświadczenie pierwsze w moim życiu. Cały czas się uczę. Uczę się odpowiedzialności, słuchania, szukania bardziej osób wśród zajęć codziennych i zagmatwania rzeczy. Właśnie, żeby człowiek był na pierwszym miejscu, nie obowiązek, nie wykonane apostolstwo, nie to wszystko co dziś jest a jutro już tego nie będzie. Ale człowiek. To, co można zasiać drugiemu w sercu. Trudne to, bardzo trudne. I czasem wydaje się, że sama w tym jestem. Że sama mam sobie z tym poradzić. A tak nie jest.
Dziś szczególnie jakoś wyraźnie słyszę słowa Jezusa: "Któż z was, gdy ma sto owiec...". Każda
jest ważna. Każda, bez wyjątku. I te tłuste, które spokojnie mogą się paść i te błądzące, wobec których tak mało czasem mam cierpliwości. Czy może bardziej wobec samej siebie, że nie robię wszystkiego, nie zapalam wszystkich świateł, nie zamiatam wszędzie, by je odnaleźć.
To ogromna łaska, bo to Jezusowe owieczki, nie moje.
Udaje mi się także odwiedzać Ziemię moją ukochaną, świętą, Jerusalem i prowadzić pielgrzymów po śladach Mistrza. To także ogromna łaska móc tam powracać i dzielić się tym co pozostało w moim sercu tak głęboko.
I tak jakoś dziś szczególnie moją modlitwą jest ten fragment  z listu Pawła do Tymoteusza: Dzięki składam Temu, który mnie przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem w nieświadomości, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie.
Nauka ta zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego. A Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu samemu cześć i chwała na wieki wieków. Amen

Komentarze