Dziecko
Nigdy wcześniej nie widziałam tak tego fragmentu Ewangelii Łukasza jak zobaczyłam ją dziś. Dziewiąty rozdział, wersety od 46 do 50.
Uczniowie zastanawiali się kto z nich jest większy. Zadałam sobie pytanie: co ich skłoniło do tego? Co wydarzyło się wcześniej? Wcześniej boją się pytać Jezusa o znaczenie Jego słów dotyczących Jego Męki. Boją się. Czyli są słabi. Może między sobą mówili: "idź ty spytaj, przecież jesteś Piotr, a ON wciąż podkreśla, że jesteś ważny". Brzmieć to mogło trochę z ironią. Przecież widzieli wiele razy zachowanie Piotra. Może mówili synowie Zebedeusza, że matka załatwi im miejsce przy Jezusie więc pewnie i tak nic im sie nie stanie...Może po prostu nie rozumieli, bo przecież i Jan widział, jak Jezus był przy Mojżeszu i Eliaszu...więc jak mógłby być wydany w ręce ludzi. Nie wiadomo.
Może nasze własne lęki związane z Jezusem mogą nam podpowiedzieć, dlaczego po odczuciu strachu zastanawiają się kto z nich jest największy. Może my sami, "ludzie Kościoła", także szukamy naszej wielkości, bo nie dochodzi do nas każde słowo Jezusa, także i to o męce.
I jak w każdym rozważaniu moje oczy spoglądają na Jezusa. ON, znając ich myśli, stawia przy sobie dziecko. Jest małe. A wśród nich żaden nie chce być mały. A Jezus jakby chciał im powiedzieć: "nie bój sie być małym, słabym, potrzebującym, dzieckiem". Dlaczego? Bo Jezus utożsamia się z kimś małym, słabym, potrzebującym. Z kimś, kto w naszych oczach nie jest wiele wart. Oni boją się pytać GO o Jego słowa, a ON ich nie osądza, nie krytykuje, nie ocenia. Pokazuje im jeszcze raz prawdziwego siebie. Gdyby był taki jak oni nie wydałby się w ręce ludzi. A ON wydał się w ręce ludzi, ale ludzie GO nie chcą. A już na pewno takiego GO nie chcą.
Każdy przyjęty w imię Jezusa ma wielką wartość. Taki człowiek staje się wielkim.
Uczniowie zastanawiali się kto z nich jest większy. Zadałam sobie pytanie: co ich skłoniło do tego? Co wydarzyło się wcześniej? Wcześniej boją się pytać Jezusa o znaczenie Jego słów dotyczących Jego Męki. Boją się. Czyli są słabi. Może między sobą mówili: "idź ty spytaj, przecież jesteś Piotr, a ON wciąż podkreśla, że jesteś ważny". Brzmieć to mogło trochę z ironią. Przecież widzieli wiele razy zachowanie Piotra. Może mówili synowie Zebedeusza, że matka załatwi im miejsce przy Jezusie więc pewnie i tak nic im sie nie stanie...Może po prostu nie rozumieli, bo przecież i Jan widział, jak Jezus był przy Mojżeszu i Eliaszu...więc jak mógłby być wydany w ręce ludzi. Nie wiadomo.
Może nasze własne lęki związane z Jezusem mogą nam podpowiedzieć, dlaczego po odczuciu strachu zastanawiają się kto z nich jest największy. Może my sami, "ludzie Kościoła", także szukamy naszej wielkości, bo nie dochodzi do nas każde słowo Jezusa, także i to o męce.
I jak w każdym rozważaniu moje oczy spoglądają na Jezusa. ON, znając ich myśli, stawia przy sobie dziecko. Jest małe. A wśród nich żaden nie chce być mały. A Jezus jakby chciał im powiedzieć: "nie bój sie być małym, słabym, potrzebującym, dzieckiem". Dlaczego? Bo Jezus utożsamia się z kimś małym, słabym, potrzebującym. Z kimś, kto w naszych oczach nie jest wiele wart. Oni boją się pytać GO o Jego słowa, a ON ich nie osądza, nie krytykuje, nie ocenia. Pokazuje im jeszcze raz prawdziwego siebie. Gdyby był taki jak oni nie wydałby się w ręce ludzi. A ON wydał się w ręce ludzi, ale ludzie GO nie chcą. A już na pewno takiego GO nie chcą.
Każdy przyjęty w imię Jezusa ma wielką wartość. Taki człowiek staje się wielkim.
Komentarze
Prześlij komentarz