Ziemio...teraz jakoś moja

Kiedy, jakby już nie było 10 lat temu, zaczęłam prowadzić tego bloga, miałam pragnienie aby dać poznać naszym siostrom w Polsce jak rozwija się nasza wspólnota w Jerozolimie. Ale Bóg chciał, że już od kilku lat mnie tam nie ma i choć nadal jest bliska mojemu sercu, to jednak nie jest moją wspólnotą. Blog jakimś cudem zachowuje swoje istnienie, bez względu nawet na czytających go, choć jakieś sygnały są, że ktoś tu zagląda. Ale jest dla mnie nie tyle miejscem głoszenia czegokolwiek dla innych, co bardziej pomaga mi zebrać od czasu do czasu coś, co dojrzewa do tego, aby się tym podzielić. Oczywiście w moim mniemaniu...
I jak napisałam, założeniem jego istnienia była historia naszej wspólnoty w Jerozolimie. Ale zadaję sobie co jakiś czas pytanie, jaki cel nadać tej stronie? Ku czemu powinna służyć innym tak, aby nie była jedynie jakimś moim uzewnętrznianiem się? Kilka dni temu z pewną osobą zamieniłam kilka słów na temat mojej rodziny zakonnej, Rodziny św. Pawła. Nasza rozmowa dotyczyła braku powołań i tego, jak mało mamy kontaktu z ludźmi młodymi, czy tymi w ogóle, których być może Pan Bóg chciałby powołać do naszej rodziny. I ta osoba powiedziała: przecież macie internet! Wtedy odpowiedziałam, że wolę stanowczo kontakt personalny niż przez internet. Ale ta rozmowa "pracowała" we mnie przez kilka dni i tak pojawiła się w moim sercu pewna refleksja...
Patrząc na mojego bloga chyba odnajduję nowe znaczenie słów z jego tytułu: "Ziemio...teraz jakoś moja".
Kiedyś odnosiły się te słowa ściśle do Ziemi św. Teraz, choć Ziemia Jezusa nadal jest czymś bardzo ważnym i znaczącym dla mojego życia, odkrywam, że ziemia ta to moje powołanie do Rodziny św. Pawła. Bo powołanie to ziemia spotkań, przede wszystkim spotkań z JEZUSEM, ale spotkań z wieloma ludźmi. Powołanie to ziemia obietnic, takich związanych z wiarą, jak u Abrahama.... Powołanie to ziemia bólu, przyoblekania się w "nowego człowieka" (por. Ef 4, 24). Powołanie to ziemia bezwzględności: aby stała się żyzna i wydała plon, potrzeba czasem bardzo ciężko na niej pracować.
Ale powołanie to przede wszystkim ziemia nadziei pielgrzymowania ku niebieskiemu Jeruzalem. I ta własnie ziemia powołania została mi dana na krótką chwilę, na ten krótki czas jaki mi pozostał.
I może nie chodzi tylko o moje, osobiste powołanie, ale o ukazanie tej ziemi powołania w Rodzinie św. Pawła.
Ale o tym w następnym odcinku :)

Komentarze