Ona zmieszała się na te słowa i rozważała...Łk 1, 26-38
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Wszedłszy do Niej, anioł rzekł: «Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie.Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca».
Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?».
Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego».
Na to rzekła Maryja: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego».
Wtedy odszedł od Niej anioł.
Kiedy po raz pierwszy pojechałam do Nazaretu to bardzo przeżyłam chwilę w Bazylice Zwiastowania. A zupełnie mi się ten kościół nie podoba, a już najmniej jego dolna część, gdzie jest grota zwiastowania. W ogóle, w Ziemi św. jakoś nigdy nie zastanawiałam się w tych szczególnych dla chrześcijan miejscach jak Betlejem, Nazaret czy Jerozolima czy są one autentyczne, czy rzeczywiście miały tam miejsce wydarzenia o których opowiadałam tyle razy pielgrzymom. Właśnie w Nazarecie nauczyłam się nie skupiać się na historyczności miejsca ale na zgłębieniu tajemnicy o której ono dziś przypomina.
Historia nie stanowi o autentyczności tego, czego w danym miejscu doświadczam. I absolutnie nikogo nie namawiam do wzbudzania w sobie jakiś emocji, przeżyć. Ale to pierwsze doświadczenie w Nazarecie, spotkania potęgi Boga z kruchością ludzkiej woli, zawsze zamyka mi usta. Zawsze. I wzrusza. I pozwalam aby to trwało, aby się utrwalało we mnie. Bo to daje siłę potem w tym "życiowym pielgrzymowaniu". Myślę, że Maryja wracała często do tego wydarzenia. Może sama myślała czasem co by było, gdyby się nie zgodziła...gdyby nie uwierzyła....
Jest mi łatwiej z modlitwy różańcowej czerpać siłę wiedząc, że dla Maryi ta chwila zwiastowania też była fundamentem do wytrwania....i po słowach Symeona, i z dala od Jezusa, i na drodze krzyża i później w ciszy Jego śmierci.
Ona wiedziała, że jest On Synem Bożym.
Komentarze
Prześlij komentarz